W przeszłości, kiedy jeszcze nie znano cukru, istniało wielkie zapotrzebowanie na miód a także wosk. Miód – wiadomo – służył nie tylko do osładzania sobie życia, ale jako lekarstwo czy do wyrobu przednich trunków. Z wosku natomiast robiono świece do kościoła a także na pańskie, czy bogatych mieszczan stoły. Pospólstwo musiało zadowolić się łojówkami. Rozbudowane było ongiś bartnictwo w okolicy Woźnik. Dwór miał swych poddanych zajmujących się tą profesją. W mieście natomiast była grupa ludzi parająca się wyłącznie pszczelarstwem. Nie wiadomo, czy istniał tu cech bartników, ale mogli oni należeć do “cechu wszelakowego rzemiosła”. Było też paru mieszczan, którzy prócz rolnictwa zajmowali się też bartnictwem. Świadczą o tym zapiski w Protokolarzach Miasta Woźniki:
Rok 1488 – Piotr sprzedał stawy, łączkę i las z barciami …
Rok 1547 – Marcin Tynior sprzedał dom, dwie kwarty roli i barć Maciejowi Kuczale
Rok 1558 – Barć, co Gieczek kupił od Czagla samego, dał sobie zapisać, by nie miał jakiejś trudności
Rok 1560 – Blazek oddała 7 pczoły nakosczol (7 pni pszczół na kościół) …
Rok 1567 – Marcin Gardziel sprzedał dobrowolnie barć Drzymale, bratu swemu …
Rok 1569 - … na remont szpicy kościoła … od Dziada czerwony złoty, co daje jako płat od pszczół …. Wojciech Dziad płatu po 14 groszy polskich od 7 pszczół …
Parę słów wyjaśnienia. Posługując się obecnymi określeniami, w tych wypadkach barć nie oznaczała pojedynczego ula, ale całą pasiekę. Bartnikowi przysługiwał Borek, tu zwany Barcią, w którym była kopa drzew zdatnych do dziania barci. Bartnik dział je na wysokości 20 stóp. Może nie wszystkie te drzewa miały barcie, a także nie wszystkie barcie były zasiedlone pszczołami. Często do takiego Borku należał też stawek.
Dlaczego jednak drążono barcie na wysokości powyżej 6 m?
Odpowiedź jest prosta – niedźwiedzie. Za takim przysmakiem nie ciężko mu się było wspiąć na tę wysokość, gdzie jednak dostępu do niego broniła samobitnia – wiszący ciężki kloc drewna. Niedźwiedź odpychał przeszkadzającą mu kłodę, która ruchem wahadła powracała i uderzała zwierzę tym boleśniej, im silniej była odpychana. W końcu amator miodu albo spadał z drzewa, albo kapitulował.
Odpowiedź, gdzie koncentrowała się większość tych barci otrzymujemy dopiero w r 1603: “…Barcz na Pieniadzu mianowiccie y ląki miedzy samsiady tak iako gini bartodzieie trzymaim…”
Na Pieniądzu, gdzie już lasu nie uświadczysz, były wtenczas jeszcze jego resztki. Tam też były Łąki Bartne (1620).
Jeszcze roku pańskiego 1618 – “…kwarta roli i barcz na Pieniądzu przezwiskiem Pogorzały…” Ale już w 1636 “…wyznał Jan Czaglik z dobrym a czerstwym i jasnym umysłem swoim, że sprzedał niwkę roli, która się pomienia z dawna Bartna…”
Po przejściu tych ziem po panowanie pruskie (1742) władze w Berlinie zakazywały dziania barci, gdyż przeznaczano na to najdorodniejsze drzewa. Zresztą w roku 1756 został koło Boronowa odstrzelony ostatni niedźwiedź w nizinnej części Śląska. Nie znano jeszcze nowoczesnych uli, więc kloce z drewna z wydłubanymi w nich barciami ustawiano koło domów. Nie znaczy to jednak, że ustało bartnictwo leśne. Józef Lompa zanotował, że w 1860 barć (Borek) w lesie miejskim posiadał jeszcze Jan Nawrat.
W okresie międzywojennym nadal zdarzało się dzianie barci przez bezrobotnych. Ostatnią z nich wydrążono podczas drugiej wojny światowej na Kuźniku nad Małą Panwią. Była raczej utajniana przed władzami, by nie oddawać z niej kontyngentu.
Tekst: Edward Goszyk