Miasto Woźniki od chwili otrzymania pierwszych przywilejów miejskich (ok. 1285) do 1945 roku (z przerwą w okresie 1922-1939) było miastem o charakterze granicznym. Przebiegająca kilometr za miastem granica Śląsko - Małopolska oraz gęsto zalesione tereny przygraniczne wprost zachęcały mieszkańców do rozpoczęcia "działalności gospodarczej" polegającej na przewozie towarów i ludzi poza miejscami kontroli granicznej. Początkowo granica państwa miała charakter czysto umowny, tzn. mieszkańcy miejscowości nadgranicznych mogli bez żadnych problemów poruszać się po obszarze przygranicznym. Uszczelnianie granicy rozpoczęło się po uregulowaniu przebiegu granicy w 1835 roku. Do tego czasu część lasu miejskiego Woźnik leżała w Królestwie Polskim. Już w 1846 roku landrat lubliniecki ostrzegał ludność powiatu przed przekraczaniem granicy Prus bez upoważniającej do tego legitymacji i poza wyznaczonymi w tym celu miejscami. Od ludności Królestwa Pruskiego nie wymagano w owym czasie żadnych dokumentów uprawniających do przekraczania granicy państwa, czy poruszania się po terytorium Prus. Obowiązek taki wprowadziły władze Królestwa Polskiego.
W Woźnikach od 1310 roku istniał urząd celny, jedyny do czasu wybudowania linii kolejowej przez Herby na powiat lubliniecki. Urząd ten był początkowo podległy pod Główny Urząd Celny w Gorzowie Śląskim, później pod Urząd Celny w Lublińcu. Przejścia graniczne na terenie naszej gminy znajdowały się w następujących miejscach: Drogobycza - Starcza, Pakuły - Rudnik, Woźniki - Gniazdów (Urząd Celny) oraz Woźniki - Cynków. O wielkości ruchu granicznego może świadczyć fakt wydania w 1901 roku przez Pruską Komorę Celną 1598 półpasków, czyli przepustek uprawniających ludność przygraniczną do przejścia granicy.
Po wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 roku w Polsce rząd pruski zarządził uszczelnienie granicy w celu nie dopuszczenia do powstańców transportów broni, ochotników, a także nie przedostania się rewolucjonistów na teren Prus. Na takim uszczelnieniu granicy ze strony pruskiej już pozostano.
Strona rosyjska natomiast, po wprowadzeniu w 1885 roku akcyzy na alkohol, powiększyła siły nadgraniczne pięciokrotnie. Zadaniem nowych służb było pilnowanie, czy w nadgranicznych miejscowościach nie jest sprzedawana wódka bez akcyzy. Cena wódki w Rosji wzrosła dwukrotnie (z 10 na 20 kopiejek za litr, czyli około ½ marki, podczas gdy na terenie Prus ta sama wódka kosztowała 8 do 12 fenigów). W takiej sytuacji, przy czterokrotnym przebiciu cenowym opłacalny stawał się przemyt wódki do Rosji, pomimo nałożonych wysokich kar ok 250 rubli (ok 520 marek) oraz w przypadku recydywy wysiedlenia w głąb Rosji. Ponadto przemytnik mógł mówić o szczęściu, gdy kończyło się tylko na takich karach. Dość często rosyjska straż graniczna zabijała przemytników usiłujących przedostać się z towarem do Rosji, często jeszcze na terenie Prus. Średnio zdarzało się ok 15 takich przypadków w ciągu roku. Można jednak było uniknąć tego losu wręczając żołnierzowi pogranicznemu 3 ruble za każdorazowe przejście przez granicę.
Poza pilnowaniem granicy przed przemytnikami (którym czasami odbierano towary jeszcze po stronie śląskiej, na terenie folwarku w Czarnym Lesie lub w lasach podwoźnickich), rosyjska straż graniczna zajmowała się również walką z nielegalnym przekraczaniem granicy. Kary za to nałożone sięgały 4 ½ rubla, czyli 10 marek i często zdarzały się aresztowania obywateli Prus mieszkających w pasie przygranicznym, spacerujących nadgranicznymi drogami. Przy aresztowaniu w 1904 roku trójki dzieci z Pakuł, po odwołaniu się przez rodziców do dyrekcji Rosyjskiego Urzędu Celnego w Gniazdowie, rodzice usłyszeli, że mogą odwoływać się do Ministerstwa w Petersburgu. Zwróceniu pieniędzy rzeczywiście pomogła dopiero interwencja dyplomatyczna za pośrednictwem konsula Rzeszy w Warszawie. Wypadek ten nie był odosobniony.
Zdarzały się również napady Rosjan na miejscowości leżące po śląskiej stronie granicy. W 1888 roku oddział rosyjskiej straży granicznej w sile 13 żołnierzy wpadł do Huty Karola w poszukiwaniu przemytników. Po stoczonej prawie regularnej bitwie z mieszkańcami, Rosjanie wycofali się na widok żandarmerii. Następnego dnia oficer dowodzący tym atakiem tłumaczył się, że został tu przysłany dopiero niedawno i jeszcze nie zna dokładnego przebiegu granicy, dlatego myślał, że znajduje się na terytorium Rosji.
Również niemiecka straż graniczna nie miała łatwego życia z Rosjanami. W 1905 roku do żołnierza Grenzschutzu wystrzelono z rosyjskiej strony 9 naboi. Dowództwo rosyjskie tłumaczyło się, że kozacy jeszcze dobrze nie zostali przeszkoleni w używaniu nowego rodzaju broni, dlatego ćwiczą się w czasie warty.
Prócz alkoholu, który można było kupić w 15 gospodach na terenie Woźnik, przemycano do Polski również artykuły gospodarstwa domowego, materiały, ubrania, narzędzia rolnicze, a przy jednym zastrzelonym przemytniku znaleziono nawet paczkę rosyjskiej herbaty. Na teren Śląska sprowadzano z pominięciem urzędu celnego głównie konie, bydło, gęsi, owce i świnie (przemytnicy mieli w przypadku zatrzymania zwierząt pismo od sołtysa Gniazdowa lub Cynkowa, że zwierzęta samowolnie przekroczyły granicę) a także mąkę, cukier i mięso. Prócz przepędzania zwierząt w umówionych punktach granicy stosowano również, zwłaszcza w przypadku prosiąt, owijanie w chustę i przenoszenie przez przejście graniczne jako dziecko. Kary za przemyt po stronie pruskiej były nieporównywalnie mniejsze, prócz konfiskaty przemycanego towaru groziło przemytnikowi kilka dni aresztu.
Sytuacja taka trwała do sierpnia 1914 roku, kiedy to rozpoczęła się I Wojna Światowa. Na krótki okres czasu granica została całkowicie zlikwidowana, lecz już po kilku miesiącach przywrócono granicę pomiędzy Prusami a terenami okupowanymi. Jak poprzednio głównym celem przemytników był alkohol, tak obecnie stały się nim konie (ze względu na trudności spowodowane wojną). Do października 1918 roku Sąd Wojskowy w Opolu wydał kilkanaście wyroków na mieszkańców Dyrd i Pakuł.
Ostatnie przemyty przed całkowitą kasacją granicy w latach 1919 - 1922 to głównie cukier i towary spożywcze do Polski oraz broń i materiały wybuchowe dla potrzeb przygotowywanych powstań na Śląsk. Dlatego również dwa powstania rozpoczęły się właśnie w Woźnikach, skąd wyruszono w kierunku Dobrodzienia i Olesna. W latach 1919 - 1921 okresowo bez żadnego nadzoru granica z Polską pozostawała nawet w okresie miesięcznym. Był to prawdziwy raj dla przemytników, ponieważ brak było jakiegokolwiek strachu przed schwytaniem. Po 1922 roku przemytnicy musieli przenieść swoją działalność w okolice Bruśka, a po 1945 najbliższa granica państwa znajduje się w odległości ok 100 km na południe, jednak dzięki rozwojowi transportu drogowego tradycje rodzinne są żywe do dnia dzisiejszego.
Tekst: Piotr Kalinowski